środa, 10 listopada 2010

KILKA MYŚLI NA TEMAT MORALNOŚCI W POLITYCE

Utopizm, marzycielstwo, idealizm to pewien stan ducha, gdy tymczasem realizm polityczny – to pewien stan umysłu. Czy można być równocześnie utopistą i realistą? Być zarazem realistą w działaniu i romantykiem w myśleniu? Odczuwać sercem, a poznawać i interpretować świat rozumem? Na ile są to postawy odrębne, występujące w stanie czystym, a na ile dające się pogodzić? Czy nie jest tak, że choćby wprowadzanie rozmaitych pierwiastków i motywów romantycznych do polityki nie nakazuje czasami sam realizm?
Upraszając nieco można powiedzieć, że nowożytny realizm polityczny oznacza postawę dostosowania się do wytworzonej rzeczywistości, niezależnie od źródeł jej powstania oraz jej treści. Korzenie tak rozumianego realizmu politycznego wywodzą się od Machiavellego, który w kwestii zasadniczej zakładał bezwzględną nadrzędność celu politycznego nad regułami postępowania, usankcjonowanego zasadami moralności, a w niektórych przypadkach także zasadami prawa. Pomijając w tym miejscu szczegółowe rozważania na temat filozofii Machiavellego należy podkreślić, że według autora Księcia podstawowym obowiązkiem posiadacza władzy jest obrona interesów wspólnoty i jej bezpieczeństwa. Tak więc nie każdy cel może być realizowany za pomocą pozaetycznych środków lecz tylko taki, który służy wspólnocie. Pisząc o odpowiedzialności władcy Machiavelli podkreślał, że władca nie jest odpowiedzialny ani przed moralnością swojej epoki, ani przed moralnością swojej wspólnoty; ponosi odpowiedzialność nieskończenie większą, odpowiedzialność za moralność swojego narodu, moralność swojej epoki. Machiavelli nie chciał całkowitego uniezależnienia polityki od moralności. Dokonał natomiast zamiany usytuowania polityki wobec moralności, co uchyliło furtkę jego następcom, którzy zinstrumentalizowali zasady moralne na użytek dowolnych celów politycznych, co uczynił chociażby Carl Schmitt, który budował swoją koncepcję koncentrując się na pozaetycznych czynnikach funkcjonowania polityki.
Utopią zaś zwykło się w potocznym języku określać pobożne, aczkolwiek całkowicie nierealistyczne życzenia odnoszące się do ludzkich społeczności. Utopizm jest zazwyczaj kojarzony z zupełnie bezpłodnym marzycielstwem. Utopizm to pewien system wartości ideowych, moralnych, politycznych i filozoficznych, które przyćmiewają wzrok. Wartości niejednoznacznych, niejednokrotnie niewytłumaczalnych, raczej przeżywanych emocjonalnie niż racjonalnie uświadamianych. Poglądów nie poddających się krytycznemu rozbiorowi, nie opartych na rzeczowej kalkulacji, mających charakter intuicyjny i bezrefleksyjny, co wcale nie musi oznaczać, że polityka w ten sposób uprawiana będzie z góry skazana na porażkę. Utopista wybiera wprost idee ze świata wartości, nie zważając na okoliczności i możliwości ich realizacji. Wierzy w to, że jednostka może zmienić świat i uczynić go lepszym. Że jest w stanie przeciwstawić się determinacji historii. Czasami jest to bardzo niebezpieczny sposób myślenia bowiem należy pamiętać, że niedoskonałość naszych urządzeń nie jest groźna, groźne jest bezwzględne dążenie do ideału, które łatwo wiedzie do jego zaprzeczenia. Przy czym niemożność osiągnięcia ideału nie dyskwalifikuje samych starań o zbliżenie się do niego.
Myśl realistyczna z założenia pragmatycznie dostosowuje się do istniejącej rzeczywistości i w tym sensie jest prawdziwa i jednocześnie skuteczna, natomiast myśl utopijna ma zupełnie inne ambicje. Stara się przewidzieć przyszłość w sposób modelowy, koncentrując się na sensownym ukazywaniu przewidywalnej subiektywnej rzeczywistości.
Spór między utopizmem a realizmem istnieje, że tak powiem, od zawsze. Do dnia dzisiejszego te dwa sposoby uprawiania polityki konkurują ze sobą. Spór między utopizmem a realizmem jest równoznaczny ze sporem między zasadami a skutecznością czy między moralnością a amoralnością. Jest to spór między dwoma typami moralności politycznej. Pierwszy model opiera się na abstrakcyjnie sformułowanych uniwersalnych zasadach moralnych, drugi zaś odnosi te zasady do moralnych wymagań konkretnego politycznego działania, a ich wartość ocenia z punktu widzenia roztropnego osądu politycznych konsekwencji, do jakich te działania mogą doprowadzić.
Nadal nie porzucono nadziei na okiełznanie władzy i umoralnienie polityki. We współczesnych demokracjach zaostrzeniu uległy rygory przestrzegania obowiązujących norm moralnych. Przywódca ma być wzorem moralnym dla obywateli, a jego życie prywatne jest bacznie obserwowane z tego punktu widzenia. Tak więc ocenę moralną wystawia się politykom dzisiaj nie tylko za podejmowanie wielkich decyzji, ale także za to, jak postępują w rozmaitych sytuacjach życiowych, w tym także w życiu prywatnym.
Zdaję sobie sprawę, że moralność w polityce, czyli urzeczywistnianie wartości w życiu zbiorowym jest rzeczą bardziej skomplikowaną niż zbawienie własnej duszy. Niemniej nie niemożliwą, bowiem jak słusznie zauważa Paweł Skibiński mówienie o nierealistyczności moralności w polityce jest po pierwsze nieodpowiedzialne, a pod drugie jest nieuprawnionym intelektualnym uproszczeniem. Takie rozumowanie opiera się bowiem na nie dającym się racjonalnie dowieść założeniu, że nie istnieje obiektywny porządek moralny, także że nie istnieje w związku z tym jakakolwiek nadprzyrodzona warstwa rzeczywistości, albo przynajmniej jest ona całkowicie niepoznawalna. Każda polityka zakłada normy moralne i jest wyrazem określonych wartości. Ponadto każda polityka realizuje i ocenia fakty, tworzy wizje lepszego świat i przygotowuje środki jej realizacji. Dlatego żadne państwo nie może być neutralne moralnie i nie może unikać rozstrzygnięć moralnych ani od nich odwracać się a tym bardziej spychać do sfery prywatnej.
Moralność w polityce jest nie tylko kwestią reguł rywalizacji o władzę, lecz także treścią polityki. Przy czym należy pamiętać, że umoralnienie polityki nie może polegać na zaprzęgnięciu polityki do pracy na rzecz moralności, na użyciu władzy w celach szerzenia moralności, lub na powierzeniu jej ludziom o szczególnych moralnych kwalifikacjach. Istotą polityki jest podejmowanie działań zorientowanych na realizację dobra wspólnego. Przy czym proces ten bardzo często odbywa się w sytuacjach konfliktowych, co zmusza do poszukiwania nie tyle prawdy co consensusu. Ponadto poszukiwanie wspólnego punktu widzenia niejednokrotnie uwikłane jest w proces wartościowania moralnego, co często utrudnia osiągnięcie porozumienia, a co gorsza coraz częściej bywa wykorzystywane jako narzędzie walki politycznej. Narzucanie norm moralnych środkami politycznymi nie tylko narusza inną wartość jaką jest wolność, ale trzeba także pamiętać, że już nie raz tego typu próby zakończyły się moralną kompromitacją. Dzieje się tak bowiem moralność dąży do doskonałości, zaś prawo, którym posługuje się państwo, zadawala się spełnieniem moralnego minimum. Zadaniem ustanawianych praw jest wyznaczanie zewnętrznych granic wolności a nie wewnętrznych nakazów powinności, jak to jest w przypadku moralności. Ale również moralność w politycznym zastosowaniu bywa bardzo niebezpieczna. Może stanowić polityczną siłę występującą przeciw władzy. Dzisiaj walka polityczna toczy się niejednokrotnie przy użyciu moralności, bowiem jest ona jedną z najbardziej efektywnych broni w tej walce mogącą przyczynić się do politycznego zwycięstwa. Przy czym należy pamiętać, że moralność jest często zaledwie zasłoną dymną, za którą są realizowane interesy polityków będące niejednokrotnie w sprzeczności z polityczną i ekonomiczną racjonalnością. Przenikanie nadmiaru moralności w sferę polityczną oznacza niejednokrotnie obniżenie efektywności, czy wręcz zakłócenie jej logiki.
W potocznym myśleniu o polityce dominuje przekonanie, że jest ona amoralna. Warto w tym miejscu postawić pytanie - czy tak musi być? Kwestie etyki należy rozpatrywać zarówno ze strony moralnej odpowiedzialności polityków za efekty ich działania, jak i przestrzegania przez nich podstawowych norm etycznych, które społeczeństwo na danym etapie rozwoju uznaje za obowiązujące. Od Maxa Webera pochodzi rozróżnienie pojęciowe etycznego wymiaru polityki na etykę odpowiedzialności i etykę przekonań. Pierwsza z nich obowiązuje każdego, kto ponosi odpowiedzialność za innych, w tym zwłaszcza polityków. Druga jest głosem naszego wewnętrznego sumienia i odnosi się do norm, które uznajemy za podstawę rozróżniania dobra od zła. To rozróżnienie silnie się zakorzeniło w myśleniu o polityce, zwłaszcza u zwolenników realizmu politycznego, uważających za swój nie tylko polityczny, ale i etyczny obowiązek postępowania tak, by ich działanie służyło dobru społeczności, za którą ponoszą odpowiedzialność. Polityk bowiem jak słusznie zauważa Andrzej Walicki nie może kierować się wyłącznie bezwzględnymi zasadami moralnymi, musi reprezentować etykę odpowiedzialności, biorąc pod uwagę przewidywalne konsekwencje swoich działań dla zbiorowości, a więc także dla ludzi nie godzących się na to, aby podporządkować wszystko obronie zasad. Nieskazitelna czystość moralna może się wydawać niezbędna z punktu widzenia np. narodowej idei, ale dla realnych, empirycznie istniejących członków wspólnoty narodowej lepszy bywa kompromis. Bowiem tam gdzie w grę wchodzi życie ludzkie i dobro drugiego człowieka, nie można koncentrować się wyłącznie na czystości pryncypiów. Takie stanowisko broń Boże nie prowadzi do rezygnacji z oceniania decyzji przywódców w kategoriach etycznych, do usprawiedliwiania wszystkiego powoływaniem się na rację stanu. Etyka odpowiedzialności nie jest zaprzeczeniem nakazu domagającego się przestrzegania moralności w polityce, lecz pozwala rozumieć złożony charakter tego nakazu.
Max Weber świadom niebezpieczeństw wynikających z podejmowania przez rządzących decyzji politycznych w sytuacjach konfliktowych starał się wskazać cechy polityka, które będą mu pomocne w sprawowaniu władzy. Zdaniem Webera osobę polityka powinna cechować gorliwość w służbie określonej sprawie, poczucie odpowiedzialności za państwo i wreszcie wyczucie podczas podejmowania decyzji. Wtedy dla prawdziwych mężów stanu polityka będzie zarówno zawodem, jak i powołaniem. A w działalności publicznej będą się kierować nie tylko wiarą w sprawę, wiarą w idee, ale także będą postępować zgodnie z zasadami moralnymi. Władza bowiem to ryzyko i odpowiedzialność, ale wiele osób ją sprawujących dowiaduje się o tym wtedy, gdy przestaje ją wykonywać. Dysponując władzą możemy czynić dobro lub zło. Zależy to od wyznawanych przez nas wartości. Jeśli jest to szacunek dla innych ludzi będzie ona najprawdopodobniej dobrze spożytkowana, jeżeli zaś motywem działania będzie chęć odwetu, w dodatku w rękach człowieka nieodpowiedzialnego, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie użyta w niecnym celu. Dlatego ważną kwestią wydaje się zakreślenie granic, których nie należy przekraczać.
Realizm polityczny zdaje się brać górę w dzisiejszej polityce. Ale nie jest to jednak ten modelowy, autorstwa Machiavellego. Jest to realizm zawierający w sobie mimo wszystko pierwiastki idealistyczne. Ponadto trudno jest ocenić, co jest realne dziś a co będzie w przyszłości. Dzieje się tak dlatego, że elementy które uznajemy w danym momencie za marzycielskie, nierealne, okazują się z upływem lat jakże realistyczne ze względu na rozwój społeczny i postęp techniczny.
Pożądana jest w polityce swoista fuzja realizmu z idealizmem. Twórcze połączenie twardego stąpania po ziemi z idealistycznymi celami. Tak rozumiany realizm to sprzeciw wobec roszczeniom rozumu ludzkiego, zdolnego wedle własnych miar porządkować rzeczywistość, wyprzedzającego istniejący porządek i odrzucającego sprawdzone przez czas instytucje, autorytety, normy etyczne i prawne. Mając to na uwadze rządzący są w stanie formułować programy dostosowane do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej i bieżących potrzeb obywateli, a ich programy w mniejszym stopniu podporządkowane są abstrakcyjnym celom ideologicznym.
Wraca w tym momencie konieczność odpowiedzi na postawione we wstępie pytanie - czy można być zarazem realistą i utopistą? Realistą w działaniu i romantykiem w myśleniu? Odpowiadam na to pytanie twierdząco. Wydaje mi się, że połączenie obu modeli może dać doskonałe rezultaty. W pełni tych dwóch kategorii rozdzielić nie można jeśli założymy, że myśl i działalność ludzka mają prowadzić do rzeczywistej poprawy bytu jednostki. Można także w ten sposób uniknąć losu naiwnych moralnych idealistów, którzy zmuszeni do racjonalnych kalkulacji szybko stają się oportunistami. Czy nie jest tak, że Piłsudski, będąc romantykiem realistycznie odczytał idealistyczne skłonności Polaków? Jest bowiem coś w narodzie polskim, a co często podkreśla mój mistrz profesor Waldemar Łazuga, że bez upoetycznienia czynu, bez mobilizacji emocji i ciągłych odwołań do literatury trudno jest u nas cokolwiek zrobić. Stąd może sukces Piłsudskiego a przegrana Dmowskiego albo Wielopolskiego, którego realizm, trzymanie się za wszelką cenę gruntu czyniło z margrabiego postać jakże odrębną w epoce charakteryzującej się romantycznymi porywami. To mierzenie zamiarów na siły sprawiały, że margrabia był odwrotnością charakteru polskiego, jaki się wyrobił przez cały ciąg dziejów.
Podsumowując. Utopizm sam w sobie, podobnie jak realizm polityczny, bez odniesień do zasad etycznych, zwłaszcza w państwie demokratycznym, może się okazać groźny zarówno dla społeczeństwa jak i rządzących, bowiem od aktualnie uznanych wartości podzielanych przez społeczeństwo jak i elity polityczne zależy trwałość i skuteczność władzy. Ponadto moralność interweniuje zasadnie tam, gdzie pogwałcone zostały reguły państwa prawa, stanowiąc zaporę przed arbitralnością władzy. Pozostaje nam tylko wierzyć, że człowiek pozostanie nadal istotą racjonalną i moralną zarazem.